Od lat osiemdziesiątych stopniowo spada dzietność kobiet i przyrost naturalny. Społeczeństwo polskie, podobnie jak krajów Europy Zachodniej, staje się coraz starsze. Jest to problem społeczny, który w niedalekiej przyszłości może stać się problemem także gospodarczym. Postępujący spadek liczby urodzeń ma wiele różnych przyczyn kulturowych oraz ekonomicznych. Jak podaje CBOS[1] najczęściej wskazywany powód zmniejszenia ilości urodzeń w Polsce to obawy kobiet przed utratą pracy (62%). Natomiast dwie trzecie badanych (67%) uważa, że w Polsce rodziłoby się więcej dzieci, gdyby kobiety w łatwiejszy sposób mogły pogodzić pracę zawodową z wychowaniem dzieci. Chcąc przekonać się jak trudne to zadanie poprosiłam o rozmowę Agnieszkę, młodą pracującą mamę. Dojeżdżam na umówione spotkanie. Stoję pod bramą otwieraną na pilota. To jedno z tych nowych zamkniętych osiedli w Bydgoszczy. Dzwonię i brama się otwiera. Wjeżdżam powoli, widzę zielono-kremowe dwupiętrowe bloki, w centralnym miejscu plac zabaw. Idealne miejsce dla młodych małżeństw z dziećmi. Jest piaskownica, kolorowe ławeczki, zjeżdżalnia oraz puste huśtawki, bujane przez wiatr. Wchodzę na drugie pięto, od 3 lat mieszka tu Agnieszka ze swoim mężem Arturem oraz ich 3 letnią córeczką Dominiką. Drzwi otwiera mała dziewczynka z uśmiechem na twarzy tuż za nią wychyla się zadbana, młoda kobieta zapraszając do wejścia. Mieszkanie nie jest duże, kawalerka z poddaszem mimo to wszędzie obecne są zabawki. Na ścianach zdjęcia z wakacyjnych podróży, obrazki ukazujące wspólne chwile. Drzwi lodówki zapełnione są twórczością Dominiki, laurki i obrazki przygotowane specjalnie dla mamy. W mieszkaniu rozchodzi się zapach parzonej kawy, siadam przy stole. „Podam kawę i możemy zaczynać” mówi Agnieszka. Dominika przynosi lalki, pokazuje puzzle i ochoczo zaprasza do zabawy. „Dominika nie teraz, Pani nie przyszła się bawić” mówiąc podaje kawę i siada naprzeciw mnie. Od samego wejścia Dominika zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jak na swój wiek, a ma dopiero trzy lata jest niezwykle mądrym dzieckiem, nie zdążyłam nawet zdjąć płaszcz a już zalała mnie falą dociekliwych pytań: „W jakiej sprawie Pani do nas przyszła? Jest Pani moją nową nianią? Odpowiedziałam, że przyszłam zrobić wywiad z jego mamusią. Bystre oczy dziewczynki rozejrzały się po pokoju „ A gdzie ma Pani kamerę?” zapytała. Z niezwykłą powagą odpowiedziałam, że jest to wywiad do gazety i nie potrzebuję kamery. Dziewczynka z rozwianymi włoskami i różowymi wypiekami na twarzy wpatrywała się w każdy mój ruch. Agnieszka spokojnym tonem powiedziała: „ idź pobawić się do pokoju, potem przyjdę do Ciebie”. Dziewczynka grzecznie wstała, uśmiechając się uroczo i wyszła z pokoju. „Macie piękną córeczkę” rozpoczęłam rozmowę.
– „Dziękuję, jest radością naszego życia. Mój mąż, Artur pracuję w państwowej instytucji, często musiał wyjeżdżać w delegację by trochę dorobić do pensji. Dziecko, kredyt, życie dużo kosztuję. Gdy Dominika skończyła rok postanowiłam poszukać pracy. Skończyłam studia na Akademii Medycznej o kierunku Zdrowie Publiczne, byłam młoda i pełna zaangażowania, myślałam, że szybko znajdę pracę. Marzyłam o pracy w firmie farmaceutycznej. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Zawsze to samo pytanie „czy będzie Pani dyspozycyjna mając małe dziecko?” Nie zliczę nawet do ilu firm wysłałam CV. A telefon milczał. Milczał tak przez sześć miesięcy. Zaczęłam tracić nadzieję. Gdy kończyłam studia miałam ogromne ambicję i wielkie plany, wszystko miało być prostsze. Cieszyłam się, że mogę patrzeć jak moje dziecko stawia pierwsze kroki, jak uczy się życia przy moim boku. Dominika jest wspaniałym dzieckiem, bardzo bystra i dociekliwa, szybko zaczęła mówić i pytać o wszystko, co ją interesuje, byłam bardzo dumna z córki. Jednocześnie chciałam czegoś więcej, chciałam mieć pracę, w której będę mogła się realizować. Chciałam być jak te wszystkie niezależne i silne kobiety, wiedzące dokładnie czego chcą od życia. Wieczorne wypady z koleżankami były dla mnie mniej przyjemne niż kiedyś, wszystkie rozmowy związane były z pracą, w pracy to, w pracy tamto, a ja nie mówiłam nic. Po kilku dniach zadzwonił telefon, zostałam zaproszona na rozmowę. Artur, Artur teraz wszystko się ułoży, krzyczałam pełna optymizmu. Przeszłam pierwszy etap rekrutacji, na drugi musiałam jechać do Warszawy. Siedziba firmy wyglądała imponującą, wszędzie uśmiechnięci i bardzo eleganccy ludzie w garniturach. Pomyślałam, że taka praca pozwoli spełnić moje zawodowe aspiracje. Została przyjęta. Do domu wracałam już służbowym samochodem, niezbędny do pracy był również komputer i telefon. Ta firma dba o pracownika pomyślałam. Cała drogę do domu miałam uśmiech na twarzy, czułam się naprawdę szczęśliwa. Praca w szybko rozwijającej się firmie z możliwością awansu, o tym właśnie marzyłam. Szybko znalazłam odpowiednią nianię, z doświadczeniem i odpowiednim nastawieniem do dzieci. Czego chcieć więcej. Wiedziałam, że zostawiam ją w dobrych rękach, teraz mogłam spokojnie pracować. Osiem godzin w terenie i powrót do domu. Nie wiedziałam jednak na początku, że ta praca będzie wymagała ode mnie jeszcze długich godzin spędzonych przy komputerze. Wtedy wszystko się zaczęło. Dominika, która wiedziała, że zawsze może na mnie liczyć, że mama zawsze ma dla niej czas, została stopniowo odpychana prze ze mnie: Idź do taty, mama teraz pracuję. Dominika nie teraz, nie widzisz, że mama jest zajęta. Dzisiaj bajkę przeczyta tatuś, mamusia musi jeszcze zrobić raport z codziennej aktywności w terenie. To słowa, które od półtora roku słyszy moja córeczka. Wszyscy pracuję u nas na wysokich obrotach, nie mogę przecież odstawać od reszty. Nie mogę być gorsza, przecież nie tylko ja mam dziecko. Przecież robię to dla niej, dla nas. Narastała frustracja i złość. Artur był zły, że zamiast spędzać czas z nimi siedzę przy komputerze albo godzinami rozmawiam prze telefon. Muszę wiedzieć, co dzieje się w terenie, czy on też nie rozumie, że to moja praca. Nie tylko jemu jest ciężko, przecież ich kocham i chcę każdą wolną chwilę spędzać z nimi. Chciałam żeby mnie wspierał, żeby powiedział pracuj spokojnie ja się wszystkim zajmę. Zamiast tego kłóciliśmy się o czas, którego mieliśmy coraz mniej. W styczniu Artur wypominał mi, że to już druga Kolenda, kiedy nie było mnie w domu. Ksiądz niepewnie pytał się męża: „Żony znowu nie ma? Dominiko a gdzie jest mama?”
„A mama jest w pracy!”- odpowiadał zasmucony maluch.
W zeszłym roku byłam w Warszawie na tygodniowym szkoleniu wstępnym. W tym roku wypadło mi akurat szkolenie cykliczne. Taka praca, a co mam zrobić wszyscy musimy jechać, wszyscy musimy pracować i dawać z siebie wszystko. Czułam jak moja rodzina, cały mój świat jest przeciwko mnie. Chodzę spięta, czuję presję, jaką firma na mnie kładzie, nie mogę ich przecież zawieść. Pewnej niedzieli obudziły mnie krzyki Dominiki: „wstajemy, wstajemy dziś jest niedziela, dziś możemy być razem”. Mówiąc to przyniosła zabawki do łóżka, a jej twarz rozpromieniał uśmiech. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że coś tracę, że jej najmłodsze lata już nie powrócą, a czasu nie da się cofnąć. Wczorajszy dzień był okropny. Wracam do domu siadam przy komputerze, podbiega radosna Dominika „Mamusiu dzisiaj z Panią Gabrysią czytałyśmy bajkę, potem byłyśmy w parku, było super! A tata kupił mi puzzle poukładasz ze mną?” Za chwilę, poczekaj zrobię tylko raport. Zamykam komputer, idę do córki, która zajmowała się kolorowaniem obrazków. Dominisiu poukładamy puzzle? „teraz nie mam czasu robie raport mamusiu” odpowiedziała z kamiennym wyrazem twarzy i wróciła do swojego zajęcia. Te słowa wryły się w moje serce, w nocy nie mogłam spać. Przytuliłam się mocno do Artura
i wyszeptałam Kocham Cię, Kocham Was nad życie. Patrzyłam jak Dominika śpi i teraz wiem, że każdego dnia będę próbować ze wszystkich sił być oddaną mamą i jednocześnie dobrym pracownikiem. Wiem, że to będzie wymagało ode mnie dużej pracy, ale uśmiech mojego dziecka jest najcenniejszą nagrodą.” Powiedziała to zdanie i mocno przytuliła Dominikę, która od dziesięciu minut cichutko stała w drzwiach i obserwowała nas z ukrycia.
Zajęłam już wystarczająco dużo czasu zapracowanej mamie. Pożegnałam się z Dominiką, która w tym czasie przygotowała dla mnie piękną laurkę i wyszłam. Wyjeżdżając spojrzałam jeszcze raz na puste huśtawki bujane przez wiatr i odjechałam w stronę domu.
[1] Badanie „Aktualne problemy i wydarzenia” (189), 3-6 lutego 2006 roku. Reprezentowana próba losowa dorosłych mieszkańców Polski ( N= 1011).
by Karolina Kordyaczna
Fot.: depositphotos.com
Najnowsze komentarze