A teraz muszę robić ten głupi raport jak cała reszta, ja też muszę. Miesięczny raport z ilością skojarzonych par. Zapomniałem się przedstawić mam na imię Alfred i jestem Kupidynem, ale w cale nie latam ze strzałą Amora i nie strzelam ślepo do ludzi. Zapomnijcie to nie te czasy, dzisiaj nie ma romantyzmu – są liczby. Dostałem od Szefa komputer i specjalny program, a tam czysty rachunek podobieństwa – wyjdzie im czy nie wyjdzie – dziś to nie ode mnie zależy. Jak mówi Szef: „Pamiętaj Alfredzie z 6 cech charakteru co najmniej 4 muszą być zgodne by para przetrwała i by związek był stabilny”. Stabilny? Był na szkoleniu cyklicznym i bredzi trzy po trzy. Mało tego teraz wprowadzili jeszcze statystyki rozwodów skojarzonych par, za każdy rozwód ucinają mi premię. Jak tu można pracować, w takim stresie, w takim napięciu i ten ciągły głos w głowie: „ na Twoim terenie odnotowano znaczy spadek urodzeń dzieci, popraw wynik, chyba nie chcesz spać w rankingu Kupidynów?”. Już słyszałem co powiedział do Felka ( to mój kolega z innego terenu, ma wieś, ma lepiej tam ludzie bardziej kochliwi. U mnie w mieście wybredni, stawiają na tę no samorealizacje i karierę. Nie w głowie im rodzina), powiedział do niego: „jak nie poprawisz wyników to zastąpię Cię Elfem!”. Elfem, to oni nas zastąpią? Jak już żaden Kupidyn nie podejmie się tej roboty to będziecie tu mieć prawdziwą Elforado. Głupie i posłuszne stworzenia dla Szefa zrobią wszystko. I tak Piotr, który był przeznaczony Karolinie dostanie się Kasi, bo mają 5 wspólnych cech charakteru. Oni nic nie pozostawią losowi. Pamiętam jak mój dziadek Bonifacy opowiadał mi jak było za ich czasów. Ludzie częściej się uśmiechali, mieli więcej czasu a każdą nadchodzącą chwilą mogli się cieszyć, rozumiejąc jej niepowtarzalność i ulotność. Miłość też była inna, piękniejsza albo Bonifacy jest już stary i gada coś od rzeczy. Ja dzisiaj widzę tylko sex na pierwszej randce a potem jak dobrze pójdzie to może i śniadanie. Ludzie są samotni bardziej niż kiedyś, ale co z tego samotność albo zażerają cheeseburgerem  albo zapijają szklanką wódki. A szkoda gadać, muszę zając się raportem. Co w tym miesiącu było takiego wyjątkowego hmm.  Już wiem Aśka i Maciek, to strzał w dziesiątkę. Za tę parę na pewno dostanę premię. To może od początku. Był poniedziałek, nie wstałem zbyt wcześnie, bo jak co niedziela Felek urządzał wystrzałowego grilla. Naprawdę wystrzałowego, kiełbaski nabijane są na patyki a potem przywiązywane są do nich fajerwerki każdy łapie swoją kiełbaskę w locie, mówię wam, co za jazda. Do tego wszystkiego strumienie lejącego się nektaru (ma prawie 60%), Felek zawsze sam go przyrządza. Mówi, że to tajna receptura jego babki. Jakby jego babka piła ten nektar to by tyłem na przód latała. Więc możecie sobie wyobrazić ten przeszywający ból głowy. Latałem spokojnie nad miastem, musiałem, bo od 2008 roku mamy w skrzydłach GPS, nie chciałem przesadzać, bo od wczorajszych akrobacji za kiełbaską nadal mam lekkie zawroty. Lekko znużony przystanąłem przy miejskiej kawiarence, by napić się gorącej czekolady. I wtedy ją zobaczyłem, zaczytana, z lekkim uśmiechem na twarzy i pięknymi rudymi włosami przez  które przedzierały się promyki słońca. Ma na imię Aśka, lat 27 jest weterynarzem całkowicie oddana swojej pracy, po prostu kocha zwierzaki. Patrzyłem na nią i nie mogłem uwierzyć, że taka kobieta jest sama, przyciągała uwagę swoim ciepłem i radością życia. Nagle wstała spojrzała w moją stronę ( czyżby mnie widziała? NIE ) i wyszła. Nie mogłem zapomnieć jej rozpromienionej twarzy. Podążając ulicami Sead City zobaczyłem grupkę mężczyzn stojących na dachu biurowca, rozmawiali jak zajebiście byłoby skoczyć z tej wysokości. Przestraszyłem się, już chciałem wzywać posiłki, grupę Elfów ze służby kandydackiej oni podejmą się każdej roboty. Jednak po chwili dłużej rozmowy zrozumiałem, że sporty ekstremalne to hobby tych mężczyzn i, że nie jest to próba zbiorowego samobójstwa. Postanowiłem bliżej im się przyjrzeć. Było ich czterech Antek 28 lat, Maciek lat 33, Łukasz lat 30 i Bartek lat 31. Razem pracują, bawią się i robią te dziwne niebezpieczne rzeczy. Wszyscy samotni z wyboru, tak o sobie mówią. Ale poznajmy prawdę. Antek to prawdziwy kretyn, popisuję się swoimi podbojami, nie przepuści żadnej laski. Upija się w barach a potem zabiera taką na noc do siebie, ale dziewczyny Antka nie mają co liczyć na śniadanie. On nie odróżniłby miłości od zgagi, która go ciągle męczy. Nie potrafi sam dobrze zadbać o siebie to jak mógłby zadbać o drugą osobę. A szkoda czasu by o nim pisać. Łukasz to też niezłe ziółko, ale on przynajmniej rano zrobi śniadanie, a jeśli dziewczyna naprawdę ładna to nawet poda jej swój numer telefonu, taki z niego gentelman. Bartek i Maciek nie szukają przygód na jedną noc, chcę czegoś więcej. Bartek pragnie dziewczyny, która będzie mu sprzątać, gotować, prać i ogólnie będzie się nim opiekować. To niech wraca do mamusi!! Znalazł się Pan wygodnicki. A Maciek, Maciek pragnie się zakochać. Widzę w jego oczach tęsknotę za bliskością, chcę obdarować swoją miłością wyjątkową kobietę i sam też chcę czuć się kochany. Fajny facet z niego. Stop! Aśka , Maciek. Maciek, Aśka!!!  To jest to!! Mimo złego samopoczucia i niezłego kaca mam szansę zrobić kawał dobrej roboty. Dobra tylko gdzie uciekła rudowłosa? I jak mam zorganizować spotkanie? Myślę tak sobie na głos i mam. Nasz Romeo ma psa pięknego jamnika Xawerego, muszę poprosić go o pomoc. Już jestem z pogryzioną nogą zapomniałem, że jamniki to cholernie złośliwe psy. Słuchaj ruda imitacjo psa chcesz żeby Twój Pan był szczęśliwy to weź rusz te swoje przykrótkawe łapy i pomóż mi!! Po negocjacjach Xawery był skłonny do współpracy. Maciek wraca do domu i widzi swojego ukochanego psiaka leżącego nieruchomo na kanapie. Przerażony bierze go na ręce i pędzi do najbliższego weterynarza, którym oczywiście okazuje się Aśka (ale to sobie wymyśliłem, przeczytałem kiedyś w poradniku „Młodego Kupidyna”, że osoby które poznają się w trudnych i dziwnych sytuacjach mają większe szanse na stworzenie związku opartego na wzajemnym zaufaniu, więc do dzieła). Dziewczyna bierze zwierze na ręce i delikatnie otwiera pyszczek, w tym momencie Xawery zaczyna merdać ogonkiem i lizać ją po rękach.

Ten maluch jest całkiem zdrowy, może po prostu odczuwa smutek, kiedy siedzi sam w domu mówi dziewczyna. Mężczyzna jest szczęśliwy i przyznaje racje Aśce:

Tak, wracam późno do domu a on na pewno tęskni, ale teraz wszystko mu wynagrodzę, będę więcej czasu spędzać na zabawach z moim prawdziwym przyjacielem niż na bezsensownym przesiadywaniu w barach. A tak swoją drogę świetne masz podejście do zwierząt, nie wszystkich mój psiak jest w stanie polubić, tak naprawdę to on nikogo oprócz mnie nie lubi.

 Tak wiem, mogłem togo doświadczyć. Najważniejsze, że wszystko idzie z godnie z planem. Teraz zaproś ją gdzieś, no dalej, odwdzięcz się.

Przepraszam, że tak bezpośrednio, ale bardzo chciałbym się jakoś Pani odwdzięczyć
za uratowanie Xawcia. Może wybrałaby się Pani ze mną na kolację?

W końcu to powiedział, dziewczyna aż się pali do spotkania, cały czas wpatruje się w piękne oczy Maćka.

Mmm, no nie wiem, przecież w ogóle się nie znamy.

 – Jestem Maciek, mam 33 lata i jestem ekonomistą. Mieszkam z moim psem w dwupokojowym mieszkaniu na Wzgórzu. Wstaje o 7.30  potem…

 – ok. już dobra, już wystarczy (dziewczyna śmieje się, swoją drogą nawet mu to wyszło),  Możemy się gdzieś wybrać, ale gdzie masz jakiś pomysł Maćku?

 – Spotkamy się o 17.00 w Tesco ok.? jeszcze dziś?

 – w Tesco?

 Co ten głupek wyprawia, chcę przechadzać się z nią między półkami w markecie? A hostessa będzie im kelnerować? Co on sobie wymyślił, czyżbym się co do nich pomylił?

– Tak w Tesco, tylko się nie spóźnij. Do zobaczenia.

 – To do 17.00

 I co teraz za kim mam iść, matko co za robota a miało być tak prosto. Polecę za Aśką ciekawe, co o tym wszystkim myśli. Maciek bardzo się jej spodobał, ale ten market? O widzę ją szuka czegoś w szafie, wybiera sukienkę. Weź tę wiśniową będzie pasować do czekolady w dziale ze słodyczami haha, głupi żart.

– W co się ubrać, może po prostu dżinsy i ta czarna bluzka, to dobre na każdą okazję. Co on sobie wymyślił, może chcę się spotkać Tesco bo stamtąd do centrum jest blisko. Hmn…  wygląda na fajnego faceta, na pewno wymyślił coś oryginalnego. Boże sama go przed sobą tłumaczę i jeszcze obsypuję go komplementami, chyba ze mną jest coś nie tak.

 Kochana jeszcze nie wiesz, że on jest Tobie przeznaczony. To mówię ja Kupidyn, a skoro tak mówię to jak jest!! I kropka. Tzn. mam nadzieję, że tak będzie. Gdzie jest mój magiczny gwizdek, potrzebuję go by zwołać motylki. O jest, no to dmucham ( ale ja mam oddech, lepiej nie będę tego dziś powtarzał). Po chwili przyleciały motylki. Podzielić się na dwie grupy te większe do brzucha chłopaka, a te małe do brzucha dziewczyny, ale migiem już was tu nie ma. Latajcie w tą i we tę, w prawo i lewo niech im się od waszego latania w głowie zakręci.

Poleciały. Już zrobiła się 16.50, lecę pod Tesco bo nigdy nie dowiem się dlaczego właśnie tam. Pędzę ile sił w skacowanych skrzydłach. O nie następną niedzielę spędzam u mamusi na obiadku. Już są, o czymś rozmawiają:

– Wiesz zapomniałem Tobie powiedzieć, że lubię ostrą jazdę chodź ze mną na podziemny parking

 – O boże ostra jazda, podziemny parking, może to jakiś zboczeniec i kręcą go szybkie numerki w miejscach publicznych. W co ja się wpakowałam.

Myśli dziewczyna odsuwając się powoli od Maćka.

– Nie bój się mam na myśli jazdę gokartami. Na dole jest tor gokartowy. Nie robiłaś tego nigdy?

 Kamień z serca, muszę przyznać, że też prze chwilę się bałem. Z wypiekami na policzkach Aśka odpowiada:

– Ach gokarty, tak wiem, słyszałam, że tu coś takiego jest, ale nie miałam wcześniej okazji spróbować tego typu zabawy.

 – Więc zapraszam, zapewniam Cię, że nie ma czego się bać. Za to przeżycia z dzisiejszego dnia na pewno na długo pozostaną w Twojej pamięci.

 W głowie Aśki gonitwa myśli:

– Oj, pozostaną, to fakt, gdybyś tylko wiedział ,co  pomyślałam o Tobie przed chwilą. Ale TY taki nie jesteś, te piękne oczy odzwierciedlają Twoje ciepło i opiekuńczość, jesteś…jesteś

 – To kto pierwszy w samochodzie gotowa, start.

Krzyknął Maciek żeby rozruszać trochę partnerkę. Ruszyli, wyścig się rozpoczął. Na prowadzeniu Maciek, ale chwileczkę, chwileczkę tuż za nim Aśka gna jak szalona. Za każdym okrążeniem pobija kolejne rekordy. Na jej twarzy widać ogromną zaciętość, ale także radość i zadowolenie. Wiedziałem, że rudowłose mają w sobie ogień. Ona jest równie zwariowana jak on, ale jeszcze tego nie wie. Meta, z niezwykłą pasją i podnieceniem całą sytuacją Aśka  wyskakuję z auta i rzuca się na szyję Maćka krzycząc:

– Widziałeś, widziałeś jak pędziłam, w ogóle nie hamowałam na zakrętach. Było cudownie!

Po chwili pomyślała, że przesadza ze swoją otwartością zawstydziła się i już miała odsunąć się od Maćka, ale w tym momencie wchodzę ja: motyle dalej do roboty, trzepoczcie, trzepoczcie jak najmocniej!!! Przez ciało każdego z nich przechodzi fala gorącego uczucia a maleńkie skrzydełka kołyszą nimi w rytm miłosnej pieśni. W ten zawiał wiatr (dzięki Elfy, stoją za rogiem i trzymają wiatraki) Maciek lekko odsunął z twarzy Aśki jej falujące włosy i zbliżył swoje usta do jej miękkich warg. Yes, Yes, Yes. Jestem genialny, genialny.

Wow, to było niesamowite

Wyszeptał Maciek powoli otwierając oczy.

– Dziękuję, dla mnie było to równie przyjemne.

Z lekkim uśmieszkiem odpowiedziała dziewczyna

– Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Zapraszam do mnie.

 – Jesteś bardzo tajemniczy, ale czy powinnam na pierwszym spotkaniu iść do domu obcego faceta?

 – Z tą obcością to już chyba sobie wyjaśniliśmy. A co do zaproszenia to przygotowałem dla Ciebie kolacje, a tak poza tym to Xawcio nie powinien tyle zostawać sam. Przecież wiesz sama czym to się może skończyć.

 – Ten argument rzeczywiście do mnie przemawia. Najważniejsze jest dobro psiaka. Przecież nie chcemy, żeby mały z tęsknoty dostał kolejnego ataku.

 – Właśnie, a kolacja będzie równie niezapomniana. Obiecuję.

Maciek wziął Aśkę za rękę i udali się do jego samochodu. Fajna fura niemiecka ze wszystkimi bajerami, lubię takie. Gdyby nie te wielkie skrzydła sam bym sobie taki kupił. Jak będą szedł na emeryturę to właśnie taki chce mieć, zabiorą mi te głupie skrzydła i wszystkie laski będą moje. Wszystkie, te samotne wdowy albo rozwódki to mi na starość pozostanie. Ale jak mówił mój dziadek nigdzie nie zabawisz się tak jak w sanatorium. A on wiedział, co mówi. Od śmierci babci jest tam 3 razy do roku i wraca jakby o 10 lat młodszy. Zobaczmy co jest na kolację, już sam zgłodniałem. Ale zapach. Delikatna woń ryby, warzywa oraz krewetki. Krewetki, nie wytrzymam tak uwielbiam krewetki, żeby dali choć jedną. Zobaczmy z bliska co tam, się dzieje.

            Krewetki ( wiedziałem moje niezawodne nozdrza ach love it ) zapach powala i mnie
a muszę przyznać, że jeżeli chodzi o kuchnię to jestem dosyć wybredny. Wchodząc czuję ciepło, jest bardzo przytulnie, ogień strzela w kominku, wszędzie zapalone świece, wow, moje oczy błyszczą jak szalone w rytm tańczących płomieni. Rodzące się uczucie i spełnienie jest prawie odczuwalne w powietrzu poprzez swoją gęstość i pewność ważności tej chwili.

Stworzył nastrój, trzeba mu przyznać, ja na miejscu tej laski miałbym mokre gacie. W sumie może ma. Tak blisko nie podszedłem. A do tego, żeby nie było za mało risotto z warzywami i parmezanem … o nie … zaraz chyba oszaleję i sam wstawię się na miejsce tej rudej kocicy. Doceń go, doceń woman! Przybliż się, przypadkiem dotknij, pocieraj, pokaż te kocie ruchy, dawaj, dawaj.. Oj spokojnie, żeby mnie nie poniosło w tek wizualizacji pozostawiam sprawy własnemu biegowi

– Nie mówiłeś, że tak świetnie gotujesz. Jestem pod wrażeniem, dla mnie świadomości w kuchni i odpowiedni dobór diety jest bardzo Ważny. Uważam wręcz, że to co jemy tym się stajemy i że jedzenie jest naszą najskuteczniejsza energią, także pobierajmy to, co najlepsze z pokarmu. Ach w ogóle uwielbiam temat zdrowego jedzenia. To co przygotowałeś to naprawdę zdrowe i bardzo imponujące menu jednak ja wybieram risotto.

 – Poczekaj aż spróbujesz, mam nadzieję, że będzie Tobie smakowało Tylko risotto? Jest jeszcze ryba, naprawdę bardzo niskokaloryczna i zdrowa przygotowana w stylu kuchni śródziemnomorskiej. Preferuję kuchnię śródziemnomorską jest zdrowsza od naszej tradycyjnej. Przygotowałem dla nas rybę gotowaną na parzę z warzywami a na przekąskę krewetki w ziołach, nie masz na to ochoty. ? Nie rozumiem jesteś weganką?

 –           Weganką nie, wegetarianką tez nie.

 –           Jak to?

 – Widzisz, w tym świecie opartym na szufladkowaniu i nadawaniu wszystkiemu etykiet nie ma dla nie odpowiedniej klasyfikacji. Wegetarianką nie bo nie jadam ryb, weganka tez nie bo jadam przetwory mleczne i jajka. Mam swoja filozofię nie jadam tego, co ma oczy  bo tam gdzie są oczy jest i dusza. Nie odłączysz się nigdy całkowicie od systemu jeżeli będziesz zjadał inną dusze, tzn. przynajmniej ja tak myślę, czuję i tak właśnie żyje.  Uważam, że powinniśmy żyć w harmonii z naturą, zwierzęta nas karmią a my troszczymy się o nie i jest w tym pełna symbioza. Co do jajek odczuwam wewnętrznie, że nie ma w tym nic sprzecznego z naturą, nawet Dalajlama powiedziała, że dopiero w 49 dniu płodu przychodzi dusza,  więc jajka są ok i do tego dostarczają dużą ilość białka. Uśmiecha się radośnie i prawie widać jak płonie czystym światłem ukazując swój sposób patrzenia na świat.  Co do samych krewetek, ( kontynuuje z pasją )  kiedyś bardzo uwielbiałam jeść owoce morza i w ogóle mięso. To nie jest tak, że tego nie lubię dlatego nie jadam wręcz przeciwnie. Sztuka stania po dobrej stronie to sztuka wyrzeczenie się czegoś jeżeli przychodzi do ciebie świadomość, że to co robisz jest złe. I tak właśnie było również i ze mną. Teraz po porostu nie potrafię patrzeć na istoty żyjące jak na posiłek raczej jak na bratnią duszę. Wracając do tych krewetek to czy wiedziałeś, że na 1 kg złowionych krewetek przypadają 4 kg przyłowiu, to wszystkie inne żyjące stworzenia wodne, które giną niepotrzebnie złapane w sieć. To jednoznacznie zdystansowało moje kubki smakowe do tego rodzaju mięsa. I teraz całkiem naturalna jest ta moja niechęć jedzenia ale na tyle tolerancyjna, że całkowicie rozumiem twoje uwielbienie taką kuchnia i na pewno nie potępiam tego w żaden sposób. Wiem, że wszystko przychodzi do nas w najodpowiedniejszym dla nas czasie także jeszcze wiele przed nami, czy to nie zdumiewające?? Pyta podekscytowana cała rozmową i tym, że przy nim czuje się tak swobodnie, że może być naprawdę sobą. Czuje to w całej przestrzeni, wolna energia unosi się ulotnie i pozostawia przyjemny i odczuwalnie gorący powiew świeżego wiatr. Ja też lekko unoszę się wraz z nim, właśnie tak Kupidyn powinien czuć się za każdym razem, kiedy wykonuje swoją robotę,  ale odlot ale haj. Lekko tak, nie myślę, tylko czuję i lecę w miłości takt.

 – Zapach jest oszałamiający. Po tych wrażeniach z toru strasznie zgłodniałam ale wytrzymam jeszcze trochę. Na pewno warto.

 Maciek dokańczał kolację, a Aśka zwiedzała mieszkanie.

– Jaka ona piękna, a jaka była szczęśliwa jadąc i wyprzedzając wszystkich na torze. Chciałbym ją tak uszczęśliwiać każdego dnia. Co się ze mną dzieję. Dopiero ją poznałem. Rude długie włosy, wielkie zielone oczy z małymi niebieskimi plamkami. Zauważyłem, że ma niebieskie plamki? Już w gabinecie zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Czuję, coś mówi mi od wewnątrz żeby być z nią. I chcę tego całym sercem, całym sobą chcę być blisko niej.

 – Nie wierzę, że tu jestem, że to dzieje się naprawdę. Przecież nigdy się tak nie zachowuję. Nie umawiam się na randki z obcymi facetami, nie całuję się z nimi w pierwszym dniu spotkania a już na pewno nie ląduję u nich w domu tego samego dnia. Serce szybciej mi bije, jestem cała rozpalona. Ale dobrze mi z tym uczuciem, nawet się nie boje. Nie boję, że może mnie skrzywdzić, że może mnie odtrącić. Jestem dziwnie spokojna i szczęśliwa i chcę by to trwało.

 – Kolacja gotowa!!

 – Świece, muzyka, pyszna kolacja to wszystko dla mnie?

 – I tylko dla Ciebie. Możesz mi nie wierzyć, ale ja nie robię taki rzeczy każdego dnia.

 – To dziwne, ale Tobie wierzę.

 Uśmiechają się do siebie, wpatrują się sobie w oczy. I rozmawiają.

– Widziałam ciekawe zdjęcia na regale. Uprawiasz sport ekstremalne?

 – Tak, to moja wielka pasją. Z moimi przyjaciółmi urządzamy sobie co jakiś czas niezapomniane wypady. Może na kolejny wybierzesz się ze mną. Wiesz od gokartów się zaczyna.

 – Jeżeli nie narazi to mojego życia i zdrowia to z miła chęcią.

 – Nie bój się będę przy Tobie. (Boże naprawdę to powiedziałem?)

 – Yyy, to cudownie! ( to cudownie? Ale palnęłam kretynizm, może od razu powinnam zapytać a czy będziesz na zawsze!)

 Po kolacji ( z której nic nie dostałem) usiedli przed kominkiem z lampką wina. Niestety wieczór pełen wrażeń odcisnął swoje piętno na Aśce i Maćku. Oboje po paru chwilach znaleźli się w objęciach Morfeusza. A ja mogłem spokojnie odlecieć i zjeść jakiś posiłek. Na drugi dzień Morfeusz opowiedział mi parę pikantnych szczegółów z nocy, ale o tym już nie musicie wiedzieć. Są razem i są szczęśliwi a to jest dal mnie najważniejsze. No ważne jest też to, że teraz mogę wpisać ich do raportu jako 100% planu i w przyszłym miesiącu dostanę premię. Jeszcze tylko 15 lat i pójdę na emeryturę i też będą sobie jeździł po tych wszystkich sanatoriach swoją wypasioną niemiecką furą. A teraz idę już spać, bo jest 00.50 a jutro do pracy trzeba wcześnie wstać.

by Karolina Kordyaczna

 

You May Also Like